Napisano Grudzień 20, 2014. Narodowiec to zazwyczaj osoba należąca do Ruchu Narodowego i głosująca na to ugrupowanie. Narodowcami można nazwać także inne ugrupowania nacjonalistyczne. 1. 2

Joanna Krzystek trzy lata temu przeprowadziła się z rodziną do Arabii Saudyjskiej Prowadzi bloga "Ziarnkiem Piasku", na którym pokazuje życie w królestwie Mieszkańcy królestwa nie płacą podatków, a płaca brutto jest płacą netto Kobiety w Arabii Saudyjskiej muszą nosić abaję, która zakrywa ciało Poczucie bezpieczeństwa jest duże, bo kary za nawet niewielkie wykroczenia są tutaj surowe Olivia Drost: Król Salman ibn Abd al-Aziz podjął decyzję o zniesieniu zakazu prowadzenia samochodu przez kobiety. To duża zmiana? Joanna Krzystek: Bardzo duża, zwłaszcza że do tej pory ten pomysł uchodził za niemożliwy do zrealizowania. Po pierwsze, obawiano się, że w razie kolizji, kobieta będzie narażona na kontakt z obcymi mężczyznami (policja, druga strona uczestnicząca w wypadku, pomoc drogowa). Po drugie, siadanie za kierownicą, według imamów (muzułmańskich duchownych – przyp. red.), miało mieć negatywny wpływ na jajniki i miednicę, a w konsekwencji powodować problemy z zajściem w ciążę czy samym rodzeniem. Zmiana prawa nie spowoduje, że od razu wszystkie Saudyjki wsiądą za kierownicę. Będą to głównie stęsknione za niezależnością ekspatki oraz kobiety pochodzące z bardziej otwartych rodzin. Ja na pewno znajdę się w tej pierwszej grupie. W kwestii praw kobiet w Arabii Saudyjskiej jest jeszcze dużo do zrobienia. Kobiety nie mogą pójść do lekarza bez zgody męskiego członka rodziny czy uprawiać sportu. Wszystko zależy od rodziny, w jakiej przyszło się kobiecie urodzić. Tych zakazów nie widać na co dzień. Kobiety spotykają się w miejscach publicznych. W miastach są specjalne kluby fitness i salony piękności, do których mężczyźni nie mają wstępu. Uzależnienie kobiet od męskich członków rodziny jest często tylko teorią, choć nie wykluczam, że takie sytuacje mają miejsce. To wciąż monarchia patriarchalna. I monarchia absolutna. Poza wszechobecnymi wizerunkami króla i najważniejszych osobistości saudyjskiego rządu nie widzę żadnego wpływu tego ustroju na nasze życie codzienne. Foto: Archiwum prywatne Joanna Krzystek w abai przed ulubioną włoską restauracją Piato Arabia Saudyjska to kraj, w którym obowiązuje prawo szariatu, a praktykowanie innych religii niż islam jest przestępstwem. Nie miała pani z tym problemu? To często tylko teoria. Jedyną oficjalną i słuszną religią w Arabii Saudyjskiej jest islam. Nie znajdziemy tutaj kościołów i nie można przywozić do królestwa niczego, co ma związek z religią, np. krzyżyków lub Biblii, ale znam ludzi, którzy te przedmioty posiadają, więc musieli je jakoś przetransportować. Chrześcijanie, przyjeżdżając tutaj, znają prawo, godzą się na jego przestrzeganie i wiedzą, gdzie mogą obchodzić swoje święta. Nikt im w tym nie przeszkadza. W ambasadach regularnie organizowane są msze i obchodzone są święta religijne. Modlić można się również w domu, na osiedlach zamkniętych, gdzie policja religijna nie ma wstępu. W mediach często słyszę o prześladowaniach chrześcijan na Bliskim Wschodzie i czuję się tym zażenowana. Podróżuję po całym Półwyspie Arabskim: Jordanii, Arabii, Omanie, Emiratach, Bahrajnie i Katarze, spotykam na swojej drodze praktycznie samych muzułmanów i nigdzie nie spotkałam się z niechęcią z ich strony. Wręcz przeciwnie, doceniam ich życzliwość, a niekiedy, nieocenioną pomoc. Jakiś czas temu podczas wycieczki na pustynię nasze auto utknęło na wydmie. Mijali nas Beduini. Zatrzymali się, wytłumaczyliśmy im na migi, co się stało i zniknęli. Po 20 minutach, kiedy nam kończyły się już pomysły na wyciągnięcie auta, a dzieci zaczęły się niecierpliwić, Saudyjczycy zjawili się z łańcuchem i w sekundę wyciągnęli auto z piachu. Poczuliśmy się zobowiązani do zapłaty. Nie chcieli słyszeć o żadnych pieniądzach. Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Wypad na pustynię, miejsce zwane Fossils Jacy, poza tym, że pomocni, są Saudyjczycy? Pierwsze określenie, jakie przychodzi mi na myśl, to – dostojni. Jest w nich coś majestatycznego, nobliwego. Może przyczynia się do tego wizerunku ich strój, charakterystyczna biała szata sięgająca kostek (touba) i pięknie uformowana gutra (czerwono-biała chusta). Odnoszę wrażenie, że Saudyjczycy nie dają się ponosić tak szybko emocjom, jak my. Nawet jeśli dojdzie do jakiejś niebezpiecznej sytuacji na drodze, potrafią z uśmiechem przeprosić lub przyjąć przeprosiny. Nie dopuszczają również do tego, żeby żyć pod presją, stresować się, przepracowywać. Wszechobecne "Inshallah" ("jeśli Bóg pozwoli"), powoduje, że nie martwią się na zapas, są optymistami. Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Joanna Krzystek z synem na tle Meczetu na wodzie w Dżuddzie Kobiety w Arabii Saudyjskiej, również cudzoziemki i ekspatki, muszą zakrywać ciało w miejscach publicznych. Wymaganym zwyczajowo okryciem wierzchnim są czarne peleryny do kostek. Jak się pani czuje w abai? Wkładaniu abai zawsze towarzyszy lekki dreszczyk emocji. Podobny odczuwałam, mając na sobie sukienkę komunijną. Z tą różnicą, że abaja jest dla kobiet mieszkających w Arabii codziennością. Niestety do jej noszenia trzeba się przyzwyczaić. Po pierwsze, w kontekście tutejszych upałów. Dłuższe przebywanie na dworze przy 45 stopniach powoduje uczucie duszenia się i frustrację, zwłaszcza że mężczyźni mogą nosić bluzki z krótkim rękawem i spodenki do kolan. Po drugie, plącząca się między nogami długa spódnica jest nie lada wyzwaniem, na przykład, przy wchodzeniu po schodach. Po pewnym czasie da się nauczyć chwytania dołu abai, by uniknąć potknięcia czy upadku. Jeśli do tych temperatur i niewygodnej długości dorzucimy jeszcze wózek i energetycznego malucha obok, to okazuje się, że poruszanie się w abai jest sporym wyzwaniem. Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Joanna Krzystek w abai z młodszym synem na nadmorskiej promenadzie w Dżuddzie Rozumiem, że nie miała pani do czynienia z "muttawą" (komisją ds. promocji cnoty i zapobiegania występkom)? Nie, ja sama nigdy nie miałam do czynienia z muttawą, prawdopodobnie dlatego, że na pierwszy rzut oka widać, że nie jestem muzułmanką. Z interwencjami komisji można się spotkać w Rijadzie. Do najczęstszych należy zwrócenie uwagi na przykrycie głowy w miejscach, w których przebywa sporo muzułmanów, na przykład na suku (targ arabski) i festiwalach kulturowych (najsłynniejszy to Janadriyah). Dzisiaj muttawa nie ma już takiej mocy jak kiedyś, ta instytucja staje się legendą. Jedna z moich koleżanek, czarnoskóra Kanadyjka, której opasły muttawa kazał zasłonić głowę, stanowczo odmówiła, podeptała chustkę i na odchodne rzuciła: "I co? Będziesz mnie gonił? Zobacz, jak ty wyglądasz". Muttawa ma jednak prawo aresztować kobietę. Owszem, w teorii ma takie prawo, ale o aresztowaniu jeszcze nie słyszałam. Mogą, na przykład, przyczepić się do szpilek lub zbyt mocnego makijażu. Słyszałam od znajomej, że muttawa zwrócił uwagę pewnej Saudyjce w centrum handlowym, że ma zbyt mocno pomalowane usta i kazał jej natychmiast zmyć szminkę. Okazało się jednak, że to księżniczka, właścicielka ekskluzywnego butiku w tym centrum. Była oburzona i kazała mężczyźnie natychmiast wyjść z galerii. Czy fakt, że jest pani białą kobietą, wpływa w jakiś sposób na odbiór przez Saudyjczyków? Saudyjczycy nie wdają się w rozmowy z białymi kobietami. Nasz kontakt ogranicza się do pojedynczych sytuacji w sklepie, szpitalu, na lotnisku. Odnoszę wrażenie, że Saudyjczycy są już przyzwyczajeni do widoku białych kobiet i raczej nie robi to na nich większego wrażenia. Rijad czy Dżudda to wielkie miasta, w których mieszka wielu obcokrajowców. Dostrzegam jednak pewną różnicę pokoleń. Młodzi Saudyjczycy są bardziej otwarci, uśmiechnięci, można z nimi pogadać, natomiast wśród starszych częściej można spotkać się z zachowaniem lekceważącym w stosunku do kobiet. W pamięci utkwiła mi wizyta u starszego lekarza, Saudyjczyka. Emanował amerykańskim stylem, kończył studia w Nowym Jorku, ale nie był w stanie pozbyć się swoich konserwatywnych poglądów i zachowań. Przez całą wizytę nie spojrzał na mnie ani razu, a gdy próbowałam mu cokolwiek wyjaśnić w kwestii szczepień naszego syna, zwracał się wyłącznie do mojego męża i traktował mnie jak powietrze. Miałam ochotę krzyczeć: "Halo, to ja wiem najwięcej na temat szczepień mojego dziecka!!!". Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Kolejka linowa w górskim mieście Taif Arabia Saudyjska jest jednocześnie członkiem najwyższego organu ONZ odpowiedzialnego za promowanie praw człowieka. Hipokryzja. Rzeczywiście, brzmi paradoksalnie, jeśli spojrzymy na królestwo przez pryzmat szariatu oraz pojedynczych historii, nagłaśnianych w mediach. Nie twierdzę, że wszystko, co dzieje się w Arabii, jest zgodne z moimi przekonaniami, nie godzę się na postępowania sądu, kiedy dochodzi do kontrowersyjnych przypadków egzekucji. Członkostwo w ONZ ma na celu załagodzenie wizerunku królestwa, które jednak dąży do zmian. Małymi krokami, ale dąży. Postrzegam to jako sprytny plan przyspieszenia zmian społecznych w Arabii. Na blogu Ziarnkiem Piasku pisze pani: "nasza przygoda z Arabią Saudyjską zaczęła się w styczniu 2015 roku. Wyjechaliśmy, bo kochamy przygodę i wyzwania. Wyjechaliśmy, bo nie potrafimy dłużej usiedzieć w jednym miejscu. Wyjechaliśmy, bo ciekawi nas inna kultura i możliwość podróżowania". W praktyce do Arabii Saudyjskiej nie jest tak łatwo wyjechać. Wyjeżdżający muszą mieć miejscowego sponsora, zapraszającego pracodawcę. Jak to u państwa wyglądało? Mój mąż dostał ofertę pracy w Arabii Saudyjskiej na LinkedInie. Pracował wtedy we wrocławskiej korporacji i brakowało mu nowych wyzwań. Mnie kończył się akurat urlop macierzyński, a nie czułam się gotowa na powrót do pracy. Pensja, jaką firma z Arabii zaproponowała mojemu mężowi, znacząco przekraczała nasze wspólne zarobki, choć w Polsce oboje zarabialiśmy nieźle. W królestwie nie płaci się podatków. Płaca brutto jest płacą netto. Willa na osiedlu zamkniętym opłacana jest przez pracodawcę. Otrzymujemy dodatek na samochód, dofinansowanie edukacji naszych dzieci oraz mamy zapewnioną opiekę medyczną w prywatnych przychodniach. Firma zapłaciła nam za przeprowadzkę, również za przewóz naszych dwóch kotów. Gdy mąż dostał tę ofertę, stanęliśmy przed tajemniczymi drzwiami. Drzwiami do miejsca, które dla szarego człowieka są zamknięte, a które my – miłośnicy odkrywania nowych kultur – zdecydowaliśmy się otworzyć. "Przeprowadzamy się do Arabii Saudyjskiej" – musieliście to ogłosić rodzinie i przyjaciołom. Jak reagowali? Wielkimi oczami! "Przecież to terroryści, to niebezpieczne tam jechać!" – słyszeliśmy zewsząd. Sami musieliśmy najpierw oswoić się z tą decyzją, poczytać o Arabii, popytać o opinie ekspatów na różnych forach. To nie była łatwa decyzja, mieliśmy wiele wątpliwości, zwłaszcza że jechaliśmy tam z małym dzieckiem. Najpierw musieliśmy przekonać siebie, a potem całą rodzinę. To był też jeden z powodów, dla których założyłam bloga ("Ziarnkiem Piasku"). Chciałam, żeby wszyscy na bieżąco wiedzieli, jak idzie nam aklimatyzacja i żeby przekonali się, że strach ma wielkie oczy. Jakie były pani pierwsze wrażenia w Arabii Saudyjskiej? Przyjechaliśmy do Rijadu w trakcie polskiej zimy, ale tu nadal były wysokie temperatury – około 27 stopni. Na gościńcu w naszym apartamentowcu spotkałam dziewczynkę ubraną w kozaki i kurtkę. Ja miałam na sobie krótki rękaw i spodenki. Nie wiem, kto był bardziej zdziwiony – ja czy ona, ale to ona spytała: "nie jest ci zimno?". Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Synowie Joanny na jednej z prywatnych plaż w Dżuddzie Czym różni się styl życia Saudyjczyków od naszego? Saudyjczycy po pracy poruszają się prawie wyłącznie między domem a centrami handlowymi. W centrach są wielkie place zabaw dla dzieci, z rollercoasterami, karuzelami, maszynami do gier. Na dworze przebywa się bardzo mało, zwłaszcza w Rijadzie, gdzie temperatury latem są zabójcze. Zimą natomiast uwielbiają pikniki. Rozłożone koce z rozmaitościami i termosami, wypełnionymi pachnącą kardamonem kawą można spotkać w niemal każdym miejscu. Nawet na rondzie! Pod jakim względem w Arabii Saudyjskiej żyje się lepiej, wygodniej, przyjemniej? Podatki i ceny to czynniki, które ludzi w Polsce na co dzień denerwują. W Arabii nie czujesz, że ktoś cię codziennie okrada, bo tutaj nie ma podatków. A za litr paliwa płacimy niecałą złotówkę. W królestwie wszyscy korzystają z pomocy domowej i dodatkowych usług. Tu jesteś wyręczany na każdym kroku. Posprzątają za ciebie, umyją ci auto, popilnują dzieci, zapakują zakupy. Czasami czuję się niezręcznie, wracając z centrum handlowego z wózkiem i zakupami. Ludzie przyglądają mi się ze zdziwieniem. Jednym z atutów zdaje się również poziom bezpieczeństwa, choć nie ma co się dziwić, skoro za kradzież grozi... ...obcięcie ręki. Kary nawet za małe występki są tutaj bardzo surowe, ale to wpływa na poczucie bezpieczeństwa. Nie przypominam sobie sytuacji, w której czułam zagrożenie dla siebie czy dzieci. Na co dzień nie widzi się podejrzanych i pijanych ludzi, którzy normalnie wzbudzają we mnie strach o synów. Do tego dochodzi kwestia bezpieczeństwa rzeczy materialnych. W Arabii możesz zostawić otwarte auto, torebkę, dom i nikt tego nie ruszy. Często widuję samochody na parkingach z szybami otwartymi w celu cyrkulacji powietrza. Foto: Archiwum prywatne Centrum handlowe udekorowane na czas ramadanu A pod jakim względem żyje się trudniej? Europejczycy przyzwyczajeni są do innego stylu życia. Mamy więcej możliwości, swobody, niezależności. Rozrywki, takie jak dyskoteki, kina, puby są dla nas czymś naturalnym, czymś na wyciągnięcie ręki. Wszystkie te rozrywki, teoretycznie, w Arabii nie istnieją. Gdyby jednak tak rzeczywiście było, myślę, że niewielu by tu przetrwało. Ludzie nauczyli się radzić sobie ze wszystkimi restrykcjami. W ambasadach w Rijadzie, które znajdują się w oddzielonej od miasta dzielnicy dyplomatycznej, odbywają się dyskoteki, koncerty i inne wydarzenia. W zamkniętych osiedlach również nie obowiązuje saudyjskie prawo. Można spożywać w nich alkohol, który mieszkańcy sami sobie produkują. Funkcjonują grupy teatralne i zespoły muzyczne, na których występy przychodzi mnóstwo ludzi. Na naszym osiedlu właśnie jest budowane kino, a coraz głośniej mówi się o kinach publicznych. Trudniej jest więc jedynie kobietom. Bardzo przeszkadza mi, obowiązujący jeszcze, zakaz prowadzenia auta i nakaz noszenia abai. To zamyka wiele drzwi, ogranicza swobodę. Nie lubię być od kogoś zależna. Zakupy chciałabym robić sama, podobnie z odwożeniem dziecka do przedszkola. Żeby pojechać z synem do lekarza, muszę czekać na powrót męża lub czekać w upale na przyjazd taksówki. To mnie mocno frustruje. Po kilku miesiącach pobytu w Arabii Saudyjskiej zaszła pani w drugą ciążę. Jak wyglądała opieka lekarska i sam poród w Rijadzie? Czym różniły się od pierwszego porodu w Polsce? W Rijadzie wybrałam panią ginekolog pochodzącą z Grecji. Wcześniej spotkałam się jeszcze z dwiema Arabkami, ale nie czułam się w ich towarzystwie swobodnie. Hidżab na ich głowie powodował u mnie pewien dystans. Większość ginekologów w Arabii to kobiety, a jeśli zdarza się mężczyzna na tym stanowisku, to jego pacjentki raczej nie są muzułmankami. Nie przystoi przecież pokazywać się obcemu mężczyźnie. Podczas porodu nie zabrakło komicznych sytuacji. Gdy pielęgniarki przygotowały mnie do zabiegu i miałyśmy wyjeżdżać z mojego pokoju, spytały, czy chcę przykryć twarz prześcieradłem. Przez chwilę nie wiedziałam, czy mówią poważnie. "Mam jechać na łóżku szpitalnym jak trup?!", zareagowałam śmiechem. Przez 3 dni w szpitalu nie zobaczyłam na korytarzu ani jednej kobiety, wszystkie zostawały w swoich pokojach. Gdy chciałam wyjść, zamiast szlafroka musiałam wkładać abaję. Sprzęt i opieka postnatalna były na bardzo wysokim poziomie. Takich wygód nie doświadczyłam w polskim szpitalu. Standard pokojów i opieka były rewelacyjne. Automatyczne i superwygodne łóżko, prywatna łazienka, plazma na ścianie, laktator do wyłącznego użytku, przesuwany stolik z ruchomym blatem, umożliwiającym zjedzenie posiłku w łóżku. Posiłki serwowane na równie wysokim poziomie. Tu nie ma mowy o zupach mlecznych lub kromce chleba z masłem jak w polskich szpitalach. Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Joanna Krzystek w Cathedral Rock, na pustyni niedaleko Rijadu Matka Polka versus Matka Arabka. Czym się różnią? Różnimy się stylem życia. W jednej i drugiej kulturze znajdziesz mamy, które totalnie poświęcają się dzieciom lub takie, które parę miesięcy po urodzeniu wolą wrócić do pracy i dziecko oddać do żłobka lub pod opiekę niani. W kulturze arabskiej, u większości rodzin zatrudniana jest gosposia, która przejmuje sporą część obowiązków mamy. W Arabii najczęściej są to Filipinki. Taka kobieta przebywa z rodziną na stałe, staje się jej członkiem. Na początku z oburzeniem komentowałam, że przez to dzieci nie nawiązują więzi z rodzicami, a matki bardziej dbają o siebie niż o kontakt z dzieckiem. Z czasem jednak dostrzegam zalety takiego systemu. Do obowiązków gosposi należy sprzątanie, pranie, zakupy, przygotowanie składników na obiad, sprzątanie po posiłku, opieka nad dziećmi. W zależności od rodziny, tych obowiązków jest mniej lub więcej, faktem jest jednak, że matki dzięki temu zachowują balans pomiędzy obowiązkami a czasem dla siebie. Niejedna z nas chciałaby mieć taki komfort. Jak Polacy są postrzegani w Arabii Saudyjskiej? Uważają nas za sympatycznych i życzliwych ludzi. Biały człowiek jest w Arabii "ekspatą premium", a znajomość z nim, to w pewnym sensie awans, wyróżnienie. Niestety, w królestwie istnieje gradacja ze względu na kraj pochodzenia. My jesteśmy traktowani na równi z Saudyjczykami, ale Azjaci, szczególnie ci z południowo-wschodniej części kontynentu, postrzegani są z pewnego rodzaju pogardą. Foto: Joanna Krzystek / Archiwum prywatne Joanna Krzystek z rodziną podczas Bożego Narodzenia w Arabii Saudyjskiej Czego w Arabii Saudyjskiej brakuje pani najbardziej? Będę monotematyczna – brakuje mi możliwości prowadzenia auta. W Polsce jestem bardzo mobilna, nie napotykam żadnych przeszkód, wszędzie mogę sama podjechać. Tutaj jestem uzależniona od innych. Na co dzień przebywam na naszym osiedlu zamkniętym, gdzie po pewnym czasie zaczynam czuć się klaustrofobiczne. Niestety, produkty spożywcze też nie dorównują naszym. Brakuje mi dobrego chleba. W przeciwieństwie do mojego męża nie przepadam za arabskim jedzeniem. To nie moje smaki. Wolę kuchnię śródziemnomorską, a takiej też tutaj brakuje. Czy planują państwo powrót do Polski? Planujemy wyjazd z Arabii. Kto wie, może będzie to Polska.

Badacze Mobile Institute podjęli się trudnego zadania - stworzenia sylwetki współczesnej Polki. W tym celu przepytano ponad 1000 Polek z różnych grup wiekowych, mieszkanek wsi i miast. Na bazie badań powstał wielowątkowy, szczegółowy raport pt. "Siła kobiet. Jakie są współczesne Polki?", obejmujący m.in. takie obszary jak: Praca Sprawdzamy pogodę dla Ciebie...POCZTANie pamiętasz hasła?Stwórz kontoQUIZYMENUNewsyJak żyć?QuizySportLifestyleCiekawostkiWięcejZOBACZ TAKŻE:BiznesBudownictwoDawka dobrego newsaDietaFilmGryKobietaKuchniaLiteraturaLudzieMotoryzacjaPlotkiPolitykaPracaPrzepisyŚwiatTechnologiaTurystykaWydarzeniaZdrowieNajnowszeWróć naoprac. Marta Dragan| 21:15aktualizacja 22:07
Co bogaci Arabowie lubią najbardziej Rozmowa: Sebastian Gadomski, arabista. Aktualizacja: 16.05.2012 01:31 Publikacja: 16.05.2012 01:19. Rafał Mierzejewski Reklama
Młode Polki czują się szczęśliwe, ale co trzecia przyznaje, że nie lubi siebie, a 2/3 narzeka na o przemęczenie. - Walczą o swoje prawa, są mądre i ambitne, ale większość do poczucia szczęścia potrzebują od babci aprobaty. – mówi psycholożka, trenerka biznesu i coach Iwona Firmanty. NEWSWEEK: Z badania „Polki 2021. Nowe wartości na nowe czasy” przeprowadzonego przez Mobile Institute dla Gedeon Richter wyłania się obraz kobiety, która uważa się za szczęśliwą, choć przyznaje, że nie lubi siebie. Czy pani zdaniem taka sprzeczność jest możliwa? Iwona Firmanty: Myślę, że bardzo trudno być szczęśliwą, nie lubiąc siebie. O tym, że nie lubią siebie, mówią przede wszystkim młode respondentki, dojrzałe kobiety wspominają o tym zdecydowanie rzadziej. Moim zdaniem to kwestia zbyt wygórowanych wymagań, jakie stawiają sobie młode Polki, ich perfekcjonistycznego nastawienia do życia. Mam być najlepsza albo żadna. Tak jesteśmy wychowywane. Mamy przede wszystkim spełniać oczekiwania otoczenia, zabiegać o akceptację wszystkich dookoła i dobrą opinię. Choć młode Polki deklarują otwartość, brak przywiązania do stereotypów, mówią, że liczy się dla nich wolność, to jednak wyznają tradycyjne wartości. Chodzą na demonstracje, walczą o swoje prawa, mówią, że ważna jest solidarność, ale do poczucia szczęścia potrzebują od babci pieczątki na czole potwierdzającej, że są właściwymi kobietami. Dojrzałe Polki rzadziej nie lubią siebie. Dlaczego? – Bo mają świadomość swojej wartości i dystans do oczekiwań otoczenia. One nie porównują się z wyidealizowanymi dziewczynami z Instagrama i nie płaczą po nocach z powodu negatywnych komentarzy. Gdy zamykają oczy, słyszą swój wewnętrzny głos, wiedzą, w którym kierunku chcą podążać, co je uszczęśliwia. Młode dziewczyny słyszą głównie posklejane oczekiwania otoczenia: masz być taka, taka, taka... Próbują z nich poskładać obraz samej siebie, a to niedobry trop. Zdarza się i to coraz częściej, że dojrzałe klientki przysyłają do mnie na coaching swoje nastoletnie córki. Proszą, bym pomogła im poukładać relacje z samymi sobą. Moment, gdy ciało dziewczynki zamienia się w ciało kobiety, jest newralgiczny. Zmienia się wygląd zewnętrzny, tu i ówdzie przybywa tkanki tłuszczowej, co dla wielu dziewczyn okazuje się traumatycznym doświadczeniem. Nikt im nie powiedział, że to fizjologia, bo organizm w tym wieku potrzebuje więcej tkanki tłuszczowej, by uruchomić procesy związane z dojrzewaniem. To będzie widoczne przez krótki czas, potem proporcje ciała wrócą do normy. One tego nie wiedzą i są przerażone tym, że ich sylwetka i skóra zaczynają odstawać od obowiązujących wzorców, czyli obrazków publikowanych w mediach społecznościowych i na okładkach pism kobiecych. Tłumaczę im, że dziewczyna z okładki wcale nie wygląda tak w rzeczywistości. Na to, aby tak pięknie wyszła na zdjęciu, musiał pracować sztab specjalistów przez wiele godzin. I że jedyny ważny standard w życiu to ten, które one sobie wyznaczą. Mówię im, że to wyłącznie od nich zależy, z kim będą się porównywać. Co panią jako psychologa najbardziej niepokoi w obrazie współczesnej Polki? – Brak uważności na siebie, swoje potrzeby, aspiracje, marzenia. Respondentki przyznają, że mają aspiracje zawodowe, chęć szkolenia się, apetyt na awans, jednak gdy trzeba wybrać: czy postawić na swoją karierę, czy wspomagać w tej kwestii partnera, wybierają to drugie. No bo przecież ktoś musi zadbać o dom, ogarnąć dzieci. Jako najważniejsze wartości wskazujemy zdrowie i rodzinę, ale jednocześnie przyznajemy, że w ferworze walki wcale o to zdrowie nie dbamy, zaniedbujemy badania profilaktyczne, mamy świadomość przemęczenia, ale nie potrafimy odpoczywać. – To kwestia priorytetów i braku wglądu we własne potrzeby. Jesteśmy jedynymi osobami na świecie, które naprawdę wiedzą, czego nam potrzeba. Często pytam swoje klientki na początku współpracy: kto jest dla ciebie najważniejszą osobą w życiu? Prawidłowa odpowiedź powinna brzmieć: Ja. Jeśli zadbam o swoje potrzeby i będę czuła się szczęśliwa, to ludzie wokół mnie też będą mieli szansę z tego czerpać. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci. Co złego robi nam rezygnacja z relaksu? – Stres, nawet codzienny, nie jest zły, pod warunkiem że umiemy zredukować napięcie, które pozostawia w naszym ciele. Mam stresującą pracę, która mnie wykańcza i nie jestem w stanie zmienić jej na inną. Trudno, ale to nie znaczy, że mam być z tego powodu ciągle zestresowana. Powinnam się w takiej sytuacji zastanowić, co mogę zrobić, żeby jednak poprawić swój komfort. Jest co najmniej kilka rozwiązań. Mogę spróbować postawić granice pracodawcy i współpracownikom, popracować nad relacjami z nimi, potrenować asertywność, nauczyć się redukować stres, który wynoszę z pracy, albo nie robić nic. Problem w tym, że większość z nas nie robi nic. Jeśli regularnie nie dbamy o redukcję napięcia, to ono kumuluje się w ciele, tworząc tykającą bombę zegarową. To naprawdę niebezpieczne. Pracuję na co dzień z ludźmi biznesu i widzę, co z ich życiem robi nierozładowany stres. Wcześniej czy później dopadają ich dolegliwości psychosomatyczne: depresja, zaburzenia lękowe, krwotoki z nosa, ciągłe przeziębienia, koszmarne migreny, wrzody żołądka, choroba Hashimoto i wiele innych. Niekorzystny wpływ na zdrowie nadmiaru. Związek nadmiaru hormonów stresu z obniżoną odpornością i skłonnością do różnych chorób jest udowodniony ponad wszelką wątpliwość, ale większość z nas nie traktuje go poważnie. Czy ciało, które ma dość stresu, wysyła jakieś sygnały ostrzegawcze, byśmy miały szansę zareagować, nim przyjdzie choroba? – Tak, ale łatwo je ignorujemy. To problemy ze snem, gorsza koncentracja, obniżone libido. Osoby przyzwyczajone do podwyższonego poziomu kortyzolu i adrenaliny nie czują bólu, kiedy powinny go czuć. Mówią sobie: OK, teraz nie mam czasu zająć się swoim gorszym samopoczuciem. Zrobię to później, czyli najczęściej nigdy. Może źle rozumiemy pojęcie stresu? – Dla większości ludzi stres to śmierć lub ciężka choroba bliskiej osoby, rozwód, pożar domu, utrata pracy. Mało kto widzi źródło stresu w tym, że pracuje poniżej swoich kwalifikacji, za pensję dużo niższą niż kolega na podobnym stanowisku, nie awansuje, choć zasługuje na awans, jest zmuszany do zostawania w pracy po godzinach, spędza dużą część życia w korkach i hałasie, spóźnia się po dziecko do przedszkola, nie wyrabia się z obowiązkami domowymi itp. Te wszystkie codzienne sytuacje, które dobrze znamy, są źródłem napięcia. Jak się go pozbyć? – Po pierwsze, warto zastanowić się, czy naprawdę chcemy tak żyć. Może wreszcie czas na jakiś życiowy zwrot? To, gdzie jesteśmy, to nasz wybór. W każdej chwili możemy coś zmienić. Jeśli nie jesteśmy gotowe na zmianę, warto doraźnie zadbać o redukcję napięcia. Jak? Pójść na spacer do lasu, na trening jogi, zobaczyć dobry film czy sztukę teatralną, spotkać się z przyjaciółmi. Gdy jesteśmy nabuzowane, możemy sobie siarczyście poprzeklinać – to skuteczny sposób na upłynnienie napięcia. Jeśli te domowe sposoby nie pomagają, trzeba poszukać pomocy u specjalistów. Pomyśleć o coachingu albo terapii. Większość kobiet powie: nie mam na to czasu i pieniędzy. – To znowu kwestia priorytetów. Jeśli ja sama nie zadbam o swój komfort psychiczny, to nikt mi go nie zapewni. W tych badaniach widać bardzo dokładnie, że większość z nas nie spocznie, dopóki nie zadba o dom i nie zaspokoi potrzeb wszystkich domowników. Większości Polek weekend kojarzy się ze sprzątaniem, praniem, prasowaniem, szykowaniem niedzielnego obiadu z trzech dań. Tylko żeby to wszystko zrealizować i jeszcze odpocząć, brakuje nam doby. Dla rodziny rezygnujemy więc z odpoczynku. Finał jest taki, że gdy dziecko proponuje zabawę czy wspólny spacer, my zwyczajnie nie mamy na to sił. Zastanówmy się, czy nasze dzieci rzeczywiście marzą o tym, żeby mieć lśniące podłogi i wyprasowane ubrania. One przede wszystkim chcą z nami spędzać czas. Chcą widzieć szczęśliwą, uśmiechniętą mamę, a nie wiecznie skrzywioną, padającą na twarz i wściekłą na cały świat. Wierzy pani, że pracę na etacie da się pogodzić z dbaniem o własny komfort psychiczny i beztroskimi weekendami na łonie rodziny? – Wiem to! Pod warunkiem, że nie będziemy uporczywie dążyć do bycia najlepszą w każdym obszarze życia. Osobom zainteresowanym zmianą priorytetów polecam proste ćwiczenie coachingowe o nazwie „Koło życia”. Rysujemy okrąg, w który wpisujemy 8-10 ważnych dla nas ról życiowych i obszarów życia, przyporządkowując wycinek odpowiadający obecnemu poziomowi satysfakcji z tego obszaru. Następny krok to zastanowienie się nad tym, z którego obszaru chcielibyśmy czerpać więcej satysfakcji. Kolejny: refleksja, co konkretnie zamierzamy zrobić, by tak się stało, i konsekwentne trzymanie się tego planu. Warto mieć świadomość, że to nasze nowe koło życia możemy zmienić w każdym momencie, dostosowując je do swojej aktualnej sytuacji. To ćwiczenie wymaga autorefleksji, bo koła życia nikt za nas nie narysuje. Bo tylko my wiemy, co jest dla nas naprawdę ważne i czego pragniemy najbardziej. Ewentualne zmiany nie dzieją się same. Wymagają od nas konsekwentnych działań, które mogą wiązać się z wyjściem ze strefy komfortu na pewien czas. To naturalne w przypadku każdej zmiany. Warto wtedy popatrzeć w przód, zastanowić się, jaka nagroda mnie czeka, jeśli przebrnę przez te trudności. Warto sobie uświadomić, że stawka jest naprawdę duża. POLKA 2021 Ponad połowa badanych czuje się zadowolona z życia. 1/3 Polek nie lubi siebie, najczęściej (45 proc.) to przedstawicielki pokolenia Young Millennials (26-31 lat). Polka widzi siebie jako osobę serdeczną, ambitną, stanowczą, ale jednocześnie wrażliwą, miłą i spokojną. Chciałaby być bardziej zdecydowana, sprytna, niezależna. Boi się przede wszystkim samotności i bezradności. Najważniejsze wartości: zdrowie (51 proc.), rodzina (45 proc.) oraz solidarność (30 proc.). Dla 41 proc. badanych na równi z rodziną stoi kariera. 78 proc. Polek czuje się zmęczona, ale nie potrafią się zrelaksować. Na pytanie: czego nie wypada kobiecie? Polki z pokolenia Silver Power odpowiadają najczęściej, że nie wypada im mieć wielu partnerów i żyć w konkubinacie, palić papierosów, ubierać się odważnie i nie mieć dzieci. Ich wnuczki i prawnuczki z pokolenia X są we wszystkich tych kwestiach znacznie bardziej liberalne. Ponad 40 proc. z nich nie zgadza się z żadnym z tych stwierdzeń. *wyniki pochodzą z Raportu „Polki 2021. Nowe wartości na nowe czasy”, który powstał na podstawie badania ilościowego zrealizowanego w maju 2021 roku przez Mobile Institute na zlecenie Gedeon Richter Polska Sp. z Badanie zostało przeprowadzone z wykorzystaniem metody CAWI (Computer-Assisted Web Interview) na grupie 2071 internautów, w której znalazło się 1236 kobiet i 835 mężczyzn w wieku 18+ Iwona Firmanty - psycholog, socjolog, trener biznesu i certyfikowany coach International Community Coaching. Od kilkunastu lat zarządza firmą szkoleniową Human Skills oraz projektem rozwojowym Sukces Kobiety Biznesu, autorka książki „Jak upolować miłość”
SONDAŻ. Arabowie, Rosjanie i Romowie. Kogo nie lubią Polacy? Polacy najbardziej lubią Czechów, Włochów, Amerykanów, Anglików, Słowaków oraz Węgrów. Z największym dystansem Polacy podchodzą do Arabów, Romów i Rosjan – wynika z najnowszego sondażu CBOS. Ponad jedna trzecia z sympatią odnosi się do Hiszpanów, Norwegów
napisał/a: bluangel 2011-04-19 20:58 Czy Wasi Panowie lubią spodnie biodrówki? cytuj odpowiedz napisał/a: primello 2011-04-19 21:36 W zasadzie to ani biodrowek ani wysokich, jakies takie wyposrodkowane :))) cytuj odpowiedz napisał/a: whisper2 2011-04-19 22:50 typowych niskich biodrówek mój luby by nie założył i na całe szczęście... jakoś mi takie spodnie nie koniecznie się podobają... cytuj odpowiedz napisał/a: agusiaa91 2011-04-19 23:06 Nie nosi i nie lubi cytuj odpowiedz napisał/a: kamilka06872 2011-04-19 23:09 BYŁO TO PYTANIE!!!! Nie nosi i nie lubi cytuj odpowiedz
Wydawałoby się więc, że Polacy powinni mieć do wyznawców Allaha stosunek całkowicie obojętny. Nic bardziej błędnego. Z raportu Pew Research Center wynika, że osoby negatywnie
Kiedy Brytyjka polskiego pochodzenia pojechała do Egiptu i odbiła z rąk męża córeczkę, przewożąc ją na fałszywym, polskim zresztą paszporcie, stała się w Wielkiej Brytanii bohaterką. Alex Abou-El-Ella, czyli Aleksandra, bo o niej mowa, poznała swojego męża, Egipcjanina Mustafę, w supermarkecie, gdzie pracowała. Pobrali się, urodziła córeczkę Monę. Małżonkowie przestali się dogadywać, co różni specjaliści tłumaczą zbyt wielkimi różnicami kulturowymi. Mąż zabrał dziecko, informując, że jedzie w odwiedziny do znajomych, i wyjechał do Egiptu. Zrozpaczona matka szukała pomocy na policji i w Agencji ds. Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej. Nie byli w stanie jej pomóc. Skontaktowała się więc z Donyą Al-Nahi, znaną pod pseudonimem Jane Bond - brytyjską pisarką znaną z tego, że angażuje się w pomoc arabskim kobietom odzyskać ich dzieci. Wyjechała z Alex do Egiptu, przebrały się w muzułmańskie tradycyjne stroje kobiece i odnalazły Monę. Uprowadziły ją, gdy dziecko z nianią wracało z przedszkola. Sytuację tę brytyjskie media widzą jako desperacką akcję matki, która walczy o swoje dziecko i odbiera to, co jest jej, i to jest w tle dzwoni stereotyp, przez który my, nowocześni ludzie z Europy, postrzegamy żony arabskich mężczyzn, okutane w burki, jako uciśnione niewolnice, więc każdy tego typu akt przyczynia się też do ich wyzwolenia się spod patriarchalnego typu sytuacje również w Polsce są znane, choć niekoniecznie głośne. Kobiet, ze zrozumiałych przyczyn nie lubią się chwalić tym, że kiedyś zakochały się w smagłym czarnookim Arabie, nieważne, czy to Egipcjanin, Irakijczyk, Turek, czy Jemeńczyk, a po ślubie okazało się, że jest on zupełnie inny, że przeszkodą stają się religia, rodzina i mnóstwo innych rzeczy. Kobiety stosują więc przemyślne fortele, jak wyrwać się ze świata, którego nie rozumieją, od faceta, który jest im głęboko obcy, i uratować dzieci. Ale to jedna strona medalu. Wyobraźmy sobie sytuację, w której zwykłe polskie małżeństwo rozstaje się i mama postanawia wyjechać z dzieckiem do Australii. Nie wyobrażam sobie, że normalny, kochający ojciec nie będzie walczył o dziecko i być może uciekał się do jakichś forteli, aby z nim być. Znam też inne przypadki - znajoma zakochała się w Turku, zaszła z nim w ciążę, ale polskie władze deportowały go z kraju. Kobieta walczyła z urzędnikami i nic nie wskórała. Urodziła córeczkę, która do dziś nie wie, kto jest jej biologicznym ojcem. Jakiś czas temu, będąc w Kairze, spotkałam Polkę, która była tłumaczką przewodnika w Muzeum Egipskim. Piękna, wysoka, długonoga blondyna w O Boże, wyszłaś za mąż za Egipcjanina? To straszne. Jak on cię musi traktować - biadoliły nad nią turystki. A ona uśmiechała się Wiele z pań może mi pozazdrościć. Mam kochającego męża, po studiach, otwartego, nowoczesnego, który traktuje mnie jak księżniczkę, spełnia wszystkie moje zachcianki, cieszy się, że jestem ambitna i chcę pracować, wspiera mnie, mieszkam w wielkim domu, a właściwie pałacu z ogrodem, w którym do swojej dyspozycji mam służących - odpowiedziała. Turystki zacisnęły pod artykułami o desperackiej Alex z Wielkiej Brytanii, jakie ukazały się w polskim internecie, nie ma, czego zresztą można się było spodziewać, znając polskich internautów, pochlebnych komentarzy. Jest tylko wiadro pomyj: "Puściła się z Arabem i ma za swoje" - to chyba najłagodniejsza wypowiedź, trzymająca się zresztą w mocno osadzonym u nas stereotypie. Internauci rozprawiają o tym, jakie to Polki są głupie, że dają się złapać na piękne oczy i słówka i znane są z tego, że zakochują się w "ciapakach" czy "ciapatych", jak na muzułmanów mówi się w Wielkiej z wieloma kobietami, które nawiązały bliskie relacje z mężczyznami wyznającymi islam, pochodzącymi z krajów arabskich. I były to różne rozmowy, czasem żartobliwe, kiedy słyszałam: - No wiesz, po tym, co przeżyłam z moim Turkiem, nie wyobrażam sobie spać z nieobrzezanym Michalik, która wyszła za mąż za Tunezyjczyka i była jego żoną przez dwanaście miesięcy, całą tę sytuację widzi zupełnie inaczej. - Mam wrażenie, że po 11 września nagle wszyscy spojrzeliśmy w stronę tamtych krajów, którymi dotąd niezbyt się interesowaliśmy. Wcześniej przeciętny Polak kojarzył Arabów z baśniami tysiąca i jednej nocy, wielbłądami, pustynią, ludźmi w turbanach albo z wakacyjnym kurortem. Po słynnych zamachach nasza uwaga została skierowana w ich stronę i panuje ogólne przekonanie, że każdy z tych ludzi ma w piwnicy trotyl, że są groźni i religijnie nachalni - mówi Alina. Zgadza się, że w tym wszystkim tkwi też ten stereotyp okutanej arabskiej kobiety, a już nie daj Boże Polki, która wyszła za mąż za Araba i jest zniewolona przez swego męża. Tymczasem ona doświadczyła, że w takich związkach liczy się mnóstwo drobiazgów, które należy poznać. Bardzo często to, jak układa się relacja między europejską kobietą a arabskim mężczyzną, bez względu na to, czy on mieszka w Europie, czy z żoną w swoim kraju, zależy od wielu czynników: od jego charakteru, od rodziny, z jakiej się wywodzi, od kraju, w którym mieszka. Dopiero gdzieś tam na szarym końcu pojawiają się prawo i przyznaje, że kobiety, wchodząc w takie związki, często niewiele wiedzą o kręgu kulturowym, z którego wywodzi się ich wybranek. - Spotykałam kobiety, które miały romanse z chłopcami stamtąd, i czułam, że one nie mają zielonego pojęcia, w jaką kulturę wchodzą. On jest piękny, spontaniczny, świat wokół niego gwarny i kolorowy. Tamtejsi panowie są temperamentni, więc to egzotyka, która pociąga, ale nie zawsze idzie za tym coś głębszego. Jeśli spojrzymy na mieszane związki z pogranicza kultur i jeśli są to ludzie światli, i na przykład razem studiowali, to często tworzą udane relacje. A jeśli związki się rozpadają, to przyczyny bywają podobne do tych, na podstawie których rozpadają się związki w ogóle - w Tunezji mieszkała przez trzy lata. - Miałam 19 lat, kiedy go poznałam, na wakacjach. Za mąż wyszłam, gdy miałam 21 lat. Mężczyźni stamtąd są spontaniczni, roztańczeni, czego Polkom trochę brakuje u naszych mężczyzn. To ta pierwsza warstwa, która nas pociąga. Ze mną było podobnie. Poza tym mężczyźni stamtąd natychmiast wprowadzają cię w swoją rodzinę, bardzo lubią dzieci. Na młodej dziewczynie robi to dobre wrażenie. Myślę, że to też może być moment, kiedy dziewczyny nabierają poczucia bezpieczeństwa - uważa Alina. Ale tu właśnie powinny się włączać czujność i dobra obserwacja. Taniec godowy w krajach arabskich potrafi dziewczynom zawrócić w głowie, mężczyźni obsypują je prezentami, kwiatami, są nauczeni prawienia kobietom komplementów, adoracji. Ale trzeba zwyczajnie obserwować, jak zachowują się w relacjach z braćmi, z rodzicami, jak traktują swoją matkę i siostry. Dziś widzi, że dla niej to była zwykła młodzieńcza miłość, która mogłaby się przydarzyć równie dobrze z chłopakiem z Madrytu, Gdańska czy Warszawy. To była wzajemna fascynacja, byli młodzi i doszli do wniosku, że coś z tym trzeba Tunezyjczyk pochodzi z miasta, gdzie turystyka jest mocno obecna, więc wszyscy tam byli obyci z ludźmi, kobietami z innych kręgów kulturowych. Jego rodzina przyjęła ją bardzo Była to dość tradycyjna rodzina średniej klasy. Tam jest tak, że te rodziny często siedzą na kupie, trudno jest więc nie być przedstawioną ciotce czy wujkom, jeśli oni ciągle tam bywają. Spotykasz siostry i braci z ich rodzinami, dziećmi, zatem - chcąc nie chcąc - po trzech wizytach zna się już wszystkich. Rodzicom nie przeszkadzało, że jestem Europejką, być może wiązało się to też z tym, że nie nosiłam się zbyt ekstrawagancko, byłam otwarta na nowy język, ludzi. Zostałam wychowana w duchu szacunku do innych kultur, starałam się zachowywać delikatnie, a jednocześnie obserwować, jak oni się zachowują. Z tym też się wiąże kupa różnych zabawnych sytuacji. Na przykład z jedzeniem. U nas, kiedy gość dostaje obiad i ze smakiem zje do końca, to jest mile widziane przez gospodarzy. W Tunezji jest tak, że dla własnego dobra bezpieczniej jest nie dojeść, ponieważ jak wyczyścisz talerz, dostaniesz jeszcze raz tyle. Zanim złapałam ten mechanizm, musiałam się parę razy namęczyć - wspomina ze miała też problemu z zaakceptowaniem islamu. - Wyjechałam do Tunezji zorientowana w historii tego kraju, wiedziałam, czym jest islam, przeczytałam Koran i parę opracowań na ten temat - ją zaintrygował. Był odpowiedzią na te wszystkie mniejsze religie, które tam panowały wcześniej. - Prorok Mahomet przyniósł pewien porządek. Nam wydaje się, że kobiety mają tam gorzej, tymczasem wielu naukowców badających Koran i dawne obyczaje twierdzi, że wcześniej sytuacja kobiet na tych terenach wcale nie była lepsza, przede wszystkim dlatego, że wiele spraw nie było usankcjonowanych. Koran jest księgą ustaleń społeczno-prawnych, dokładnie opisuje, co robić w przypadku rozwodów (Koran je dopuszcza), jak zaopiekować się wdowami. Spodobała mi się prostota przekazu. Islam jest najmłodszą z trzech religii Księgi. Kiedy przeciętny chrześcijanin usłyszy fragment Koranu, często myśli, że to Biblia, bo to bardzo podobny styl, język, metaforyka, ale brzmi bardziej współcześnie. Mojżesz, Abraham i inne postaci ze Starego Testamentu są dla muzułmanina, podobnie jak dla Żyda, święte. Ale również z dużym szacunkiem Koran wyraża się o Jezusie, o jego matce Maryi, która jest jedną z ważniejszych postaci Koranu. Wszystkie te rzeczy związane z dzieleniem się, czynieniem dobra, te podstawy moralne, które towarzyszą wszystkim religiom na świecie, w Koranie również są obecne. To mądra księga, pięknie napisana, traktująca o wielu dobrych i ważnych rzeczach. I takich ludzi tam poznałam, choć nie chciałam być muzułmanką i nikt mnie do tego nie namawiał. Poznałam pełen przekrój muzułmanów, od bardzo bogobojnych i tradycyjnych, po wierzących i niepraktykujących. Byli też i tacy jak ci państwo, u których wynajmowałam mieszkanie: on był doktorem weterynarii, ona kosmetyczką w hotelu. Masowała otyłych Niemców, dotykała ich ciał, chodziła ubrana w mini, ale jednocześnie była przykładną żoną, matką, niezwykle uczciwą kobietą. I modliła się pięć razy dziennie. Parę razy zdarzyło mi się wejść do niej, by o coś zapytać, i natknąć się na chwilę jej modlitwy - jest o tyle specyficznym miejscem, że jest to jeden z najbardziej liberalnych krajów muzułmańskich. - Tam nie czuje się zmuszania do religii. Oczywiście starsi ubolewają, że młode Tunezyjki nie chcą już chodzić przewiązane chustami, że wystawiają piersi na wierzch, wkładają obcisłe dżinsy, że ludzie sypiają ze sobą przed ślubem. Ale skojarzyło mi się to ze starą Polską. Wystarczyłoby się cofnąć o półtora, dwa pokolenia i zobaczyć, że u nas było podobnie. Starsi ludzie też krytykowali młodych za nadmierne rozluźnienie obyczajów - mówi dłużej mieszkała w Tunezji, tym bardziej widziała, jak dużo jest tam kontrastów. - Rzeczywiście są rodziny, w których dziewczyna trzymana jest krótko, bracia i ojciec mają dużo do powiedzenia, rodzina życzy sobie, by nie chodziła nigdzie sama i ubierała się przyzwoicie. Ale jest też wielu rodziców, którzy posyłają swoje córki na studia, chcą, by poznawały świat, a kiedy ona poznaje chłopaka, przedstawia go rodzinie, chodzą ze sobą. Może wciąż jeszcze rzadkością jest sytuacja, kiedy młodzi ludzie bez ślubu wynajmują razem mieszkanie. Ale zauważyłam też, że młode dziewczyny z Tunezji bardzo chętnie wybierają na studia miejsca odległe od rodzinnego domu. Po to, żeby sobie poszaleć. I one rzeczywiście używają życia, specjalna krzywda im się nie dzieje - Polki pociąga w mężczyznach z krajów arabskich? - Mężczyźni są temperamentni, w gorącej wodzie kąpani, stąd też szybko spostrzegłam, że trzeba uważać na przykład ze sprośnymi dowcipami, dlatego że oni wtedy brną dalej. Podobnie jest Polsce z pijanym mężczyzną, trzeba pilnować pewnych tematów, bo może zrobić się nieprzyjemnie - jaki wzięła z Tunezyjczykiem, odprawiany był tradycyjnie w tradycji koranicznej, ale bez wielkiej pompy. - Jako panna młoda przybyłam do domu rodziców przyszłego męża, rodzina zapytała grzecznie, czy chciałabym się przebrać w strój ludowy z regionu. Suknia, nakrycie głowy, to wszystko sporo ważyło. Tunezja jest krajem, który sięga do własnych korzeni, nie tylko arabskich, ale berberyjskich, pustynnych, miałam więc na głowie coś na kształt przepasko-turbanu, szata obszerna niczym karton, do tego zdobione buty, oczywiście henna na dłoniach, dużo też świadkowie, na ślub przybyli panowie z urzędu, odmówili formułkę z Koranu. Państwo młodzi podpisali dokumenty, były śpiewy, trochę tańców, to było w sumie ekonomiczne wesele, Alina widziała potem o wiele bardziej kolorowe i po ślubie nie zamieszkali razem z rodzicami, bo już wcześniej wynajęli sobie własne mieszkanie i ślub w sytuacji mieszkalnej niczego nie zmienił. Mimo że jej tunezyjski teść był osobą niezwykle wierzącą, z tytułem, tak zwanym hadjim, osobą, która raz w roku udaje się z pielgrzymką do Mekki. - Przy okazji handlował tam tkaninami, łączył więc przyjemne z pożytecznym. Ale rodzice mojego męża nigdy nie naciskali, żebyśmy się pobierali, nasz ślub wynikał z tego, że chcąc tam mieszkać i pracować, czekały mnie ciężkie procedury wizowe, a że chcieliśmy być razem, postanowiliśmy ugotować dwie pieczenie na jednym ogniu. Jej małżeństwo nie przetrwało, ale, jak podkreśla Alina, nie chodziło o różnice kulturowe. - Przyczyny były podobne do tych, z powodu których w ogóle rozstają się pary. Trudno mi dziś znaleźć coś konkretnego. Przede wszystkim to była wakacyjna miłość, która niepotrzebnie została sformalizowana. Moja osobista wolność nie była nigdy w żaden sposób ograniczana przez partnera. No, może nie do końca rozumiałam wtedy, że jeśli ktoś mówi coś podniesionym głosem i mocno gestykuluje, to nie oznacza, że mam to brać do siebie. Taki temperament. W pierwszym okresie związku jeszcze nie pracowała, więc było dla niej dość kłopotliwe, kiedy musiała prosić go o pieniądze na swoje Byłam dziewczyną z europejskiego domu, w którym kobieta chodzi do pracy i jest niezależna. Nie byłam nauczona, by funkcjonować w ten sposób. Zrozumiałam ten układ wiele lat później. Zaobserwowałam, że mężatki, które nie pracują, i mówię tu o przeciętnej arabskiej rodzinie, są dość wymagające, i to jest im naturalnie przypisane, że mąż musi zabezpieczać byt żony i dzieci. Polskie kobiety pracują na kilku etatach, starając się utrzymać rodzinę, nierzadko utrzymują też swoich mężczyzn, potem jeszcze masa zajęć domowych i codzienne decyzje do podjęcia - w Tunezji ten model to unikat - mówi i dopowiada: - W tradycyjnym arabskim małżeństwie, jeżeli żona chce jechać do swojej mamy, która mieszka, powiedzmy, kilkadziesiąt kilometrów dalej, to oczywiście ustala to z mężem, ale zupełnie nie musi się martwić o mąż załatwia transport, zadba, aby nie pojechała tam z pustymi rękami, a jeśli ona przedtem stwierdzi, że ma brzydkie buty, to i nowe buty jej na ten wyjazd kupi. - Podobnie jest ze strojami na wesela czy imprezy. Zawsze mnie zadziwiało, że te panie domu na weselach wyglądają jak gwiazdy, ale właśnie dlatego, że one nie miały problemu, by tego od męża wymagać. Czasem to mi tych mężczyzn było szkoda, bo rzeczywiście ciężko pracowali. Warte uwagi jest też coś, z czym wciąż mamy problem w Polsce, gdzie tak wielu ojców nie płaci alimentów na swoje dzieci. Tam nawet po rozwodach jest to kulturowym obciachem. To jest zresztą zapisane w Koranie: mężczyzna bez względu na to, czy jest z żoną, czy nie, musi o nią i o dzieci zadbać. No, ale ja się wtedy kiepsko z tym czułam, ta moja europejska dusza wylazła - to nie jest rzecz przyjemna, ale ich odbył się w zgodzie i przy wzajemnym szacunku. Mieli adwokata, wszystko odbyło się ekspresowo, bo nie było dzieci ani majątku do podziału, była obopólna zgoda co do rozejścia się. - Dzisiaj z byłym mężem mam bardzo rzadkie, choć ciepłe relacje, teraz już przez internet. Poznałam jego obecną żonę, to piękna, nowoczesna Tunezyjka, jest ekonomistką, czasem wymieniamy się zdjęciami naszych dzieci. Kiedy moja mama pojechała do Tunezji na wakacje, jego rodzina przyjęła ją niezwykle serdecznie, pięknie ją ugościli. Od swego eksmęża usłyszałam: Ty zawsze będziesz naszą rodziną i w niej pozostaniesz. To było bardzo miłe - dodaje Alina. Jej historia zaprzecza schematowi żony Araba, ale - jak mówi Alina - podstawą jest to, żeby kobiety dobrze obserwowały kandydatów na mężów i rodziny, do których wchodzą. - Spotkałam w Tunezji Szwajcarkę, która miała kłopoty, chciała uciekać z dziećmi, wykradać je, miała trudnego męża. Spotkałam Polkę, która żaliła się, że jest od męża we wszystkim zależna. Ale ona nie znała języka, źle się tam czuła, a jednak zdecydowała się z nim tam pojechać. Nie wychodziła z domu, nie pracowała, nie znała innych ludzi i swoich praw. Kobiety mówią czasem, że mąż w jego własnym kraju bardzo się zmienia. Pewnie coś w tym jest, bo ci mężczyźni u siebie czują się bardziej kobiet, które wyszły za muzułmanów, po czym w małżeństwie następuje rozdźwięk, nie są regułą. W Polsce też małżeństwa wyrywają sobie dzieci, znamy różne straszne historie, no i te, w których główną rolę gra alkohol. W arabskich krajach nie ma tego problemu, a jeśli już, choć rzadko, to jest to społecznie Zgoda, to jest inna kultura, mocno patriarchalna, ale za nią idzie obowiązek zapewnienia kobiecie i rodzinie bezpieczeństwa, także materialnego, a to wielka odpowiedzialność. I to jest przeciwwaga dla różnych złych rzeczy. Mężczyźni czują się wyjątkowo mocno związani ze swoimi dziećmi, podchodzą do nich bardzo emocjonalnie, rodowo. I być może stąd bierze się ich zaborczość - zaznacza niej trzy lata, które spędziła w Tunezji, są czasem, do którego chętnie wraca. Spotkała tam ludzi otwartych, życzliwych, pomocnych, pamięta łzy przyjaciół, gdy powiedziała im, że chce wracać do Europy. - Wiem, że kiedy tam pojadę, znów spotkam rodzinę. Babcie pewnie naładują mi trzy talerze kuskusu z baraniną i upieką upiornie słodkie ciasteczka. Włączą mi telewizor z egipskim serialem i będą mnie pytać o moje dziecko, rodziców, o mój kraj.
A już całkiem Piotrka zraziło do PiS, jak przeczytał, że ich siedziba należy do Żydów z Izraela i oni ją teraz chcą sprzedać. Źródło: Newsweek Polska 22/2019. Dawid Karpiuk
Aleksandra Chrobak jest typowym pędziwiatrem. Śmieje się, że jako absolwentka religioznawstwa i polonistyki oraz była studentka iranistyki nie mogła przecież tak zwyczajnie usiedzieć na miejscu. Po studiach był więc Londyn i przykładna praca w banku. Chyba trochę za przykładna bo w końcu Aleksandra zamieniła bankową legitymację na znaczek Etihad Airways. Z dnia na dzień z dobytkiem w dwóch walizkach wylądowała na lotnisku w Abu Zabi. Tym samym rozpoczęła nowy etap życia w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W kraju, w którym może zabraknąć wody, ale ropy naftowej nie zabraknie nigdy. Tak samo jak Emiratczyków polujących na żony. Książkę "Beduinki na instagramie" skończyłaś już rok temu, ale dopiero teraz ukazuje się na rynku. Musiałaś mieć czas na "ucieczkę" z Abu Zabi? Od czterech tygodni nie mieszkam już w Emiratach. Spakowałam wszystko do kartonów, większość nadałam lotniczym cargo i wróciłam do Polski. Tak, po części było to związane z książką. Wiem, że więcej już do Abu Zabi nie wrócę. To by było zbyt niebezpieczne. Wprawdzie imiona bohaterów są zmienione, ale wiele historii zawiera niewygodne kwestie, chociażby na temat traktowania służby domowej, o których nie można mówić głośno w Emiratach. Piszę w książce o homoseksualiźmie, o alkoholu, seksie i sposobach na wyrwanie się młodych Emiratek z domów. Zostając w Emiratach nie zdecydowałabym się na publikację. Nie czułabym się z tym ani dobrze ani bezpiecznie z uwagi na różne politycznie niewygodne kwestie. A mogłabyś być piękną arabską księżniczką. Mieszkać w pałacu, kąpać się w płatkach róż. I mieć w nosie czynsz, raty kredytu i ubezpieczenie medyczne. Za mąż w Abu Zabi jednak nie wyszłaś. Oświadczało mi się kilku Emiratczyków. Na poziomie, po studiach w Londynie, niezwykłej urody. Tak przystojnych, że nogi topniały, naprawdę. Bardzo o mnie zabiegali, niemal nosili mnie na rękach. Ale po całej tej romantycznej otoczce nadchodził moment, że poznawałam rodzinę absztyfikanta i wtedy docierało do mnie, że to zbyt duże ryzyko. On i jego wszyscy krewni i ja, Europejka, bez rodziny, bez zaplecza, na obcej ziemi. A przecież wszystko może się wydarzyć. Zwłaszcza, że w Emiratach pojęcie wierności wśród mężczyzn jest delikatnie rzecz ujmując – przewrotne. Poligamia jest jak najbardziej mile widziana. A poza kilkoma żonami, zazwyczaj są jeszcze koleżanki, przyjaciółki i znajome. Mężczyźni zapewniają sobie dość szeroki krąg kobiet. Gdyby coś poszło nie tak, byłabym skazana tylko na siebie. Samotnej kobiecie nie jest w lekko w arabskim kraju. Wynajem mieszkania, poruszanie się po ulicach, dyskutowanie o podwyżce w pracy. Kiedy przed laty byłam w Iranie i robiłam reportaż o Irankach, tradycyjny strój nie wystarczył. W ulicznej budce nie chciano mi sprzedać napoju, dopiero kiedy podszedł kolega fotoreporter, sprzedawca zareagowal. W hotelu musieliśmy udawać małżeństwo żeby zgodzono się wynająć nam jeden pokój z dwoma łóżkami. W Emiratach nie ma takich reguł. Kiedy pracowałam jako stewardesa miałam mieszkanie służbowe. Po zmianie pracy na biuro w klinice medycznej, mieszkanie musiałam już znaleźć sama. Trzeba było w odpowiedni sposób rozmawiać z właścicielem, tutaj pomocna była Arabka z Somalii, którą mi polecono jako specjalistkę od nieruchomości. W takich sytuacjach pomaga znajomość język arabskiego. Trzeba jednak przyznać, że w Emiratach kobiety są jednak dużo lepiej traktowane niż chociażby właśnie w Iranie. Owszem, w wielu miejscach istnieje podział na płcie. Przychodnia dla kobiet, fryzjer dla kobiet. Nie ma jednak osobnych wejść do autobusów, ale to dlatego, że Emiratki autobusami nie jeżdżą. Za dużo w nich pracowników fizycznych. Rzadko też przemieszczają się taksówkami. Wybierają samochody, zazwyczaj same prowadzą. W ogóle mają w porównaniu z innymi arabskimi krajami sporo swobody. Prowadzą własne firmy, mogą spędzać czas w galeriach handlowych czy na zajęciach z taekwondo. Przez pięć lat w Abu Zabi pracowałaś, plotkowałaś i bawiłaś się po pracy z Emiratkami różnych pokoleń. Czy wszystkie noszą nikaby i abaje? W miastach nie wszystkie, za to na prowincji nikab to norma. Jako, że właśnie z Emiratkami spoza miast spędzałam najwięcej czasu, niemal wszystkie moje bohaterki zakrywały twarze. Czasem nawet nie wiedziałam jak niektóre z nich naprawdę wyglądają. Przez te wszystkie lata nie spotkało Cię nic przykrego? Emiraty są bardzo bezpiecznym krajem dla kobiet. Nie ma tutaj tzw. typowego dla innych krajów arabskich cmokania, gwizdania czy zaczepiania kobiet. Nie ma też strażników moralności zakuwających w kajdanki za odsłonięte włosy. Jeśli zdarzają się akty przemocy czy molestowania to raczej przez pracowników budowlanych i fizycznych z Pakistanu i Bangladeszu. Sama jeden raz zostałam złapana za pośladek przez jednego z ulicznych robotników. Emiratczycy w życiu by czegoś takiego nie zrobili. Są na poziomie i szanują kobiety. Jeśli szukają żony, to wśród krewnych i znajomych rodzin. Jeśli przyjaciółki to idą do galerii handlowych, gdzie ilość żądnych wrażeń kobiet jest ogromna. Zwłaszcza tych pochodzenia marokańskiego czy jordańskiego. A co w takim razie dało Ci najbardziej w kość ? Na początku na pewno wszechobecna klimatyzacja. Przez długi czas nie mogłam wyleczyć kaszlu. Poza tym bardzo chlorowana woda. Nie nadająca się nawet do mycia włosów, które po niej wypadają. O tym głośno się nie mówi, ale filtry do wody rozchodzą się w sprzedaży podziemnej jak świeże bułeczki. Z czasem irytowało mnie tez życie w takiej bańce mydlanej, gdzie jedynym problemem było gdzie wyjechać tym razem na weekend. Trzeba przyznać, że w Polsce problemów mamy do wyboru do koloru. Zostaniesz? Po tylu latach bardzo mi się Polska podoba, ale nie wykluczam też przeprowadzki do innego, bliższego lub dalszego kraju. Kolejny rozdział mojego życia pozostaje póki co otwarty. Myślę, że przy mojej niezaspokojonej ciekawości świata i szukaniu znaczeń w nawet najbardziej niepozornych sytuacjach muszę zdać się na żywioł i przeznaczenie.

18.5.17. Według mnie może to sugerować, że niektórzy ludzie pragną seksu ze zwierzętami, ponieważ szukają skrajnych doznań – na przykład dlatego, że aby mieć orgazm, potrzebują

Dlaczego tak wiele polek wiąże się z arabami? Czy znają ich kulturę, zwyczaje i godzą się na nie, czy brak im podstawowej wiedzy na ten temat? Trudno mi sobie wyobrazić, że kobiety świadomie mogą związać się z mężczyzną, dla którego kobieta znaczy tyle co rzecz. Że świadomie godzą się na to, że gdy urodzą córki, to być może zostaną one sprzedane podstarzałym pedofilom, a gdy urodzą synów, to ci synowie będą mogli je bić i poniżać i traktować matki bez szacunku (matka syna nie może uderzyć, nie może krzyknąć, bo syn chociażby miał 5 lat, to i tak w chierarchi stoi ponad kobietą). Mam trochę znajomych, które weszły w taki układ (nigdy nie kończyło się to dobrze), a czasem nawet traumą na całe życie (oczywiście dla Polek). Osobiście nie cierpię arabów i muzułmanów - miałam z kilkoma do czynienia osobiście. Także w dzieciństwie czytałam wiele autobiograficznych książek kobiet które wyrwały się z piekła: arabskiego świata brutalnych mężczyzn. Zastanawiam się, dlaczego wiele polek daje się zmanipulować arabskim mężczyznom. Zaczyna się zawsze tak samo: prezenty, czułości, komplementy, a gdy kobieta jest już zakochana i uzależniona, to kończy się na biciu, poniżaniu i gwałceniu. Prosiłam koleżankę - mądrą dziewczynę po studiach - zostaw tych arabów (miała kilku kolegów), szukaj sobie innych mężczyzn. Nic do niej nie docierało. Ja jej mówię - nie ufaj im, to fałszywi ludzie, zmanipulują cię, traktują kobiety gorzej od bydła. Śmiała się i mówiła - nie znasz arabów, oni są bardzo sympatyczni, romantyczni, dają prezenty, kobiety traktują jak księżniczki. Rok później widzę ją w knajpie z arabem, przystojny. Ona wdzięczy się przed nim, uśmiecha, dwoi się i troi. On - tego nie zapomnę - patrzy na nią pogardliwie a w oczach ma jakąś złość, jakiegoś diabła. Ciary mnie przeszły, jedyna myśl - uciekaj od niego. Widziałam często ten wzrok u arabów, nigdy niczego dobrego nie zwiastował. Rok potem inna koleżanka - tak bardzo kochała araba, który ją bił i gwałcił. Po kilku latach nie wytrzymała, wydarzyło się coś strasznego o czym nikomu nie chce powiedzieć, gdy pojechali w odwiedziny do innych arabów - jego rodziny. Podejrzewam, że może gwałcili tam jakieś dziecko czy coś, bo u nich to normalne (prawo mają takie że gdy dziewczynka skończy 12 miesięcy czyli rok, to można ją gwałcić). Teraz znowu wpis na Interi: W Jemenie 8-letnia dziewczynka umiera po nocy poślubnej z 40 letnim mężczyzną. Wykrwawiła się na śmierć po tym jak ją zgwałcił. Islam popiera pedofilię, sam prorok Mahomet uprawiał pedofilię i gwałcił 9 letnie dziewczynki. Szok. Znacie jakieś pary : arab plus polka, którym się powiodło?

Co zawdzięczamy islamowi. W podręcznikach zadomowiło się już twierdzenie, że kultura islamu nie tylko miała istotny wpływ na kształtowanie się europejskiej nauki, ale również przyczyniła się do przechowania wiedzy starożytnej Grecji i przekazania jej Europie. W ten sposób Arabowie spłacili nam jakoby dług, jaki zaciągnęli

CBOS informuje, że niewiele mniejszą sympatią darzeni są Włosi (55 proc.), Anglicy (54 proc.), Hiszpanie i Francuzi (po 53 proc.), Norwegowie, Szwajcarzy, Węgrzy (po 52 proc.), Szwedzi oraz Amerykanie (po 51 proc.). Do przedstawicieli kolejnych siedmiu narodów: Holendrów, Austriaków, Duńczyków, Belgów, Irlandczyków, Japończyków i Finów - sympatię deklaruje prawie połowa respondentów (od 45 proc. do 49 proc.). W stosunku do wszystkich wymienionych wyżej nacji sympatia wyrażana jest kilkakrotnie częściej niż niechęć. Około dwóch piątych ankietowanych (od 37 proc. do 44 proc.) przejawia pozytywne uczucia wobec Chorwatów, Niemców, Greków, Litwinów, Bułgarów i Gruzinów. Przeważają one nad negatywnymi mniej więcej dwukrotnie. Około jednej trzeciej badanych (od 29 proc. do 34 proc.) deklaruje sympatię do Rosjan, Białorusinów, Żydów, Ormian, Chińczyków, Ukraińców, Egipcjan, Serbów oraz Wietnamczyków. W przypadku tych narodów CBOS odnotował relatywnie niewielką przewagę uczuć pozytywnych nad negatywnymi bądź względną równowagę sympatii i niechęci. W stosunku do kolejnych pięciu nacji - Turków, Libijczyków, Rumunów, Romów i Arabów - przeważa niechęć, przy czym wobec Romów i Arabów jest ona wyrażana dwukrotnie częściej niż sympatia. W porównaniu z rokiem ubiegłym CBOS odnotował wzrost sympatii do dwudziestu ośmiu narodów, na co wskazują średnie ocen. W większości przypadków zmiany są jednak niewielkie. Relatywnie największa poprawa nastawienia nastąpiła w stosunku do Norwegów, Słowaków, Anglików i Szwedów. Wobec członków sześciu narodów CBOS zaobserwował wzrost niechęci, przy czym w stosunku do pięciu z nich - Chińczyków, Wietnamczyków, Turków, Litwinów, Arabów - jest on niewielki. Jedynie stosunek do Greków uległ bardziej zauważalnemu pogorszeniu, co prawdopodobnie ma związek z kryzysem ekonomicznym w Grecji. CBOS przeprowadził badanie w dniach 5-11 stycznia 2012 roku na liczącej 1058 osób reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski. CBOS pytał ankietowanych o nastawienie do trzydziestu ośmiu narodów i grup etnicznych, w tym po raz pierwszy do Szwajcarów, Egipcjan oraz Libijczyków.

Czy Polki są równie niegrzeczne? 63% kobiet myśli o seksie przynajmniej kilka razy w tygodniu (23% myśli o seksie każdego dnia). Okazuje się, że panie depczą w tej kwestii mężczyznom po
Anna Sobańda: Chciałabyś zostać żoną Emiratczyka? Aleksandra Chrobak: Myślałam o tym, ale moja miłość do Emiratów aż tak daleko nie zaszła. Był nawet jeden poważny kandydat. Wykształcony, przystojny, miał wobec mnie bardzo poważne plany. Zaczęłam jednak zastanawiać się, co musiałabym wpisać w kontrakcie ślubnym, żeby czuć się bezpiecznie. W Emiratach podpisuje się kontrakty ślubne? Tak, ponieważ małżonkowie zazwyczaj w ogóle się nie znają. Oczywiście jeśli łączą się dwa klany, to coś tam o sobie wiedzą, na przykład panie znają się z wcześniejszych przyjęć weselnych i przyszła panna młoda może wnioskować, kim jest pan młody, na podstawie tego, jaką opinię w środowisku ma jego rodzina. Ja jednak, nie mając takiego zaplecza w postaci własnego klanu, musiałabym dobrze zabezpieczyć się kontraktem. Konsultowałam się więc ze znajomą Amerykanką, która od 20 lat jest żoną Emiratczyka. Ona zwróciła moją uwagę na pewne kwestie, które powinnam sobie zastrzec. Co wpisuje się w takim kontrakcie? Między innymi zabezpieczenie w postaci podarunku ślubnego, czyli tak zwany mahr, który wynosi ok. 100-300 dirhamów i więcej (w złotówkach to mniej więcej jeden do jednego). Kobiety nie wpisują tego dlatego, że są chciwe, tylko dlatego, że mąż może się z nimi rozwieść w 3 sekundy, wystarczy bowiem, że trzy razy powie „rozwodzę się”. Mahr chroni zaś kobietę przed taką pochopnością męża. On dwa razy się zastanowi, czy stać go na rozstanie, bo jeśli rozwód jest na jego żądanie, musi wówczas tę kwotę kobiecie wypłacić. W takich kontraktach ważny, zwłaszcza z punktu widzenia Europejki, jest zapis, że nie mieszkamy z teściową. Tam funkcjonuje model rodziny wielopokoleniowej i zwłaszcza na prowincji często zdarza się, że młodzi po prostu dobudowują się do domu rodziców. Można też zrobić zapis o kolejnych żonach. Można zakazać mężowi zwierania kolejnych związków małżeńskich? Kobietom spoza tego kręgu kulturowego wydaje się, że są sprytne, zawierając w kontrakcie zapis o zakazie posiadania kolejnych żon. Niestety to tak nie działa, ponieważ zapisy kontraktu nie mogą być niezgodne z Koranem. A ponieważ Koran zezwala na 4 żony, taki zakaz będzie nieważny. Można jedynie zapisać, że w razie pojawienia się drugiej czy kolejnej żony, kobieta otrzyma rozwód. A kwestia dzieci? Jak mi powiedziała amerykańska koleżanka, żona Emiratczyka, przyszły mąż musiałby być bardzo zaślepiony miłością, żeby zgodził się na zapis, że w przypadku rozwodu dzieci zostaną przy matce. To jest praktycznie niemożliwe w tamtej kulturze. archiwum prywatne Przemyślałaś więc te kwestie i doszłaś do wniosku, że nie zostaniesz żoną Emiratczyka? Właśnie tak. Potrzebna jest odpowiednia mentalność, żeby się na to zdecydować. Trzeba mieć świadomość, że wychodząc za Emiratczyka, stajemy się częścią jego rodziny i nasze dobro to dobro rodziny. Nie jest tam tak ważne poczucie indywidualnego szczęścia i satysfakcja żony w związku. Kobieta staje się częścią ekosystemu rodziny i musi się temu podporządkować. Jedna z lekarek, z którą pracowałam, nie mogła sama zdecydować o tym, czy weźmie udział w konferencji w Dubaju, musiała zapytać o zgodę męża. Kobiety rzadko podejmują niezależne decyzje dotyczące życia. One jednak nie widzą w tym niczego złego, dla nich to norma. Żona jest wizytówką rodziny, stąd wiele się od niej wymaga. To, jak się prezentuje, ubiera, zachowuje, świadczy nie tylko o niej samej, ale o całej rodzinie. Dlatego tak duża jest presja, jaką rodzina wywiera - szczególnie na białej dziewczynie. Kobieta z Zachodu, która tego nie zrozumie, nie odnajdzie się jako żona Emiratczyka. Czy dzięki małżeństwu można uzyskać obywatelstwo Zjednoczonych Emiratów Arabskich? Przez bycie żoną Emiratczyka nie dostaje się obywatelstwa z automatu. Mąż musi sam złożyć o to wniosek i założyć sprawę. To trwa dość długo. Poza tym, Emiratczycy nie zawsze chętnie walczą o obywatelstwa dla swoich przyjezdnych żon, ponieważ one się wówczas uniezależniają. Będąc Emiratkami, dostają dotacje od państwa, są pod pełną ochroną, mają więcej przywilejów. Stają się finansowo niezależne od mężów, na czym mężczyznom nie zależy. Dzieci też nie uzyskują obywatelstwa z automatu. Jeśli Polka urodzi dziecko Emiratczykowi, to będzie ono miało obywatelstwo polskie, ale nie emirackie. Dlaczego Emiratczycy tak niechętnie przyznają obywatelstwo? Ponieważ we własnym kraju są w mniejszości. Tylko 15% mieszkańców Emiratów to rdzenni Emiratczycy. Gdyby zaczęli masowo przyznawać obywatelstwa, w ciągu jednego pokolenia zginęliby w morzu imigrantów. Z jednej strony więc ich rozumiem, a z drugiej to trochę boli. Bo są rodziny, które mieszkają tam od 3-4 pokoleń i ciągle są na wizie. Jeśli ktoś straci pracę, w ciągu miesiąca jest wydalany z kraju. Trudno jest o stabilizację, kiedy ciągle czujesz się obcym. Czy Emiraty są wygodnym miejscem do życia? Bardzo. Każdy chciałby mieć emiracki paszport. W Emiratach nie płaci się podatków, choć w 2018 mają zostać wprowadzone z powodu kryzysu ropy. Od czasu Szejka Zajeda każdy Emiratczyk dostaje ziemię. Mają dotacje na wille, są też wille komunalne. Jeśli wychodzisz za mąż, dostajesz pieniądze na wesele. Cała ochrona zdrowia jest darmowa. Emiratczyk za nic nie płaci, jeśli pracuje, jego dzieci mają opłacaną przez państwo prywatną szkołę. Emiratczycy nie mają problemu ze znalezieniem fajnej, dobrze płatnej pracy, ponieważ funkcjonuje emiratyzacja rynku pracy. Co to znaczy? Wszystkie zakłady pracy i firmy muszą zatrudniać określoną ilość Emiratczyków. Nie ważne, czy są dobrze przygotowani, czy mają doświadczenie, po prostu trzeba ich zatrudnić. W rządowym sektorze awanse zarezerwowane są niemal wyłącznie dla Emiratczyków. Miałam koleżankę, która co prawda miała paszport emiracki, ale jej mama była Hinduską. Awansu nie dostała, bo szefowie uznali, że jest średnio emiracka. W Emiratach nie możesz tak po prostu założyć sobie firmy, musisz mieć emirackiego partnera. Rząd mobilizuje w ten sposób Emiratczyków do można więc wymagać od nich etosu stachanowca, kiedy mają wszystko podane na talerzu. Nie muszą walczyć o byt, martwić się o to, że dzieci nie pójdą do prywatnej szkoły, czy będzie z czego zapłacić ratę kredytu. Nie znają takich problemów. Szejk Zajed tak bardzo chciał zrekompensować Emiratczykom biedę, że obrzucił ich bogactwem. Wprost z namiotów beduińskich przenieśli się do ekskluzywnych wieżowców i Rolls-Royce’ów. Nie wytworzyła się tam lokalna klasa pracująca. I tak jest do dziś. Handel, usługi, produkcja odbywa się rękoma ekspatów. archiwum prywatne Jak na tę spektakularną zmianę warunków życia reagują Emiratczycy, którzy pamiętają czasy beduińskiej biedy? To starsze pokolenie jest wspaniałe. Oni mają w sobie pokorę i beduińską serdeczność, ponieważ pamiętają, jak kiedyś było źle. Nowe pokolenie, które dostaje wszystko za darmo, zadziera nosa, ma w sobie dużo buty. Zdarzało mi się widzieć, jak jakiś młody chłopak mówił, że nie będzie stał w kolejce, bo jest Emiratczykiem. Dlatego ja wolę porozmawiać z panią w nikabie, niż młodą dziewczyną w szpilkach Loboutain, która wiem, że będzie uprzejma, ale potraktuje mnie protekcjonalnie. Natomiast pani w nikabie, która dużo w życiu przeszła, urodziła tuzin dzieci, będzie niesamowicie otwarta i serdeczna. Jeśli jeszcze zauważy, że mówisz choć trochę po arabsku, od razu staniesz się jej dobrą znajomą. Kiedyś na jednym z wesel siedziała taka nikabowa dama, a ja chciałam być miła, więc powiedziałam, że ładny ma pierścionek. Ona wówczas go zdjęła i powiedziała: jeśli ci się podoba, jest twój. Nie było mowy, żebym go nie przyjęła. Obraz arabskiej kobiety w nikabie z przewieszonym kałasznikowem, jaki serwuje ISIS, nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością w Emiratach. Dla tych kobiet nikab nie jest symbolem radykalizmu. Dla nich on jest jak druga skóra, jak bielizna. Nikab rodzi dystans? Na początku, kiedy pierwszy raz poszłam do centrum handlowego w Abu Zabi i zobaczyłam kobiety w woalkach zasłaniających całą twarz, byłam przerażona. Odczuwałam duży dystans, nie było mi łatwo przejść przez tę granicę. Jednak kiedy pracowałam w klinice, cały dzień miałam styczność z tak ubranymi kobietami i w końcu przestało to być barierą. Zaczęłam rozpoznawać przez nikab, jak się uśmiechają. Poza tym, one naprawdę są bardzo serdeczne, prawią sobie wiele komplementów. Dla nas barierą jest przejście od nikabu do zwykłej kobiety, która się pod nim kryje, i dostrzeżenie kogoś, kto w gruncie rzeczy jest do nas podobny. Dla nich zaś barierą jest język. Przejście od obcej kulturowo Europejki do potencjalnej koleżanki jest możliwe tylko wtedy, kiedy ta Europejka zna choć trochę arabski, bądź stara się pokazać, że jest zainteresowana ich światem. Czy dla Emiratek świadomość, że żyjesz według innych wartości niż one, była problemem? Jedyne, co było trochę problematyczne, to pytanie, czy mieszkam sama. Jeśli kobieta mieszka sama, jest to mocno podejrzane, ponieważ może sprowadzać sobie mężczyzn. Na takie pytania odpowiadałam więc, że mieszkam sama, ale moi gospodarze mieszkają zaraz koło mnie, dzielimy podwórko i tam jest tak bezpiecznie, że mysz się bez ich wiedzy nie przeciśnie. Dopiero po takich wyjaśnieniach wszystko było ok. Często zdarzało się też, że tak zupełnie naturalnie i serdecznie Emiratki mówiły: masz takie dobre serce, dlaczego nie przejdziesz na islam, nie chcesz pójść z nami do raju? Ja im wówczas odpowiadałam inshallah, czyli jeśli Bóg pozwoli. Czy Emiratki buntują się przeciwko tej kulturowej i finansowej zależności od mężczyzn? W kwestii niezależności i równouprawnienia Emiratki na tle mieszkanek innych krajów Arabskich wypadają całkiem nieźle. Ostatnio na przykład wprowadzono prawo pozwalające córkom dziedziczyć w takim samym stopniu jak synom. Emiratki nie mają problemu z dostępem do edukacji i pracy, mogą rozwijać się zawodowo i dochodzą bardzo wysoko. Jeśli więc mają jakieś ograniczenia, to bardziej ze strony rodziny i kultury, niż państwa. Poziom swobody, jaką cieszą się kobiety, zależy też od emiratu. Na przykład w Dubaju wiele kobiet w ogóle chodzi bez chusty, nawet członkinie samej rodziny królewskiej pokazują się w mediach bez chusty. W Abu Zabi natomiast jest to nie do pomyślenia, a tamtejsze księżniczki w ogóle nie pojawiają się w mediach. Im głębiej na prowincję, tym kobiety są bardziej zależne od mężczyzn. Jaki jest islam w Emiratach? Nie jest tak radykalny jak w Arabii Saudyjskiej, bo po pierwsze, w Emiratach nie ma wahabitów, czyli tego radykalnego odłamu, a po drugie młodych Emiratczyków uwodzi zachodni styl życia, z którym codziennie się stykają. Jeśli chodzi o kobiety, nazwałabym to „islamem konsumpcyjnym”. Wielokrotnie słyszałam od nich, że dziwią się, dlaczego ja nie chcę przejść na islam, skoro to taka fajna religia dla kobiet. Nie musisz pracować, a nawet jak pracujesz, to całe pieniądze są dla ciebie. Jak nie chcesz pracować, to mąż płaci ci pensję. Możesz całe dnie spędzać z dziećmi i rodziną. Nie musisz się martwić o świat zewnętrzny, rachunki, o to że samochód się zepsuł. Żadna z tych rzeczy nie jest na twojej głowie. Oczywiście każdy Emiratczyk powie ci, że islam jest w jego sercu. Nie jest jednak tak, jak w Arabii Saudyjskiej, gdzie na czas modlitwy całe życie zamiera. Emiratczycy się modlą, ale nie epatują tym. Miewają także podwójne standardy: z jednej strony islam, z drugiej alkohol i konsumpcyjny styl życia. Dla Europejczyka to bywa zgubne. W jakim sensie? Jesteś w Dubaju, jest impreza, ryczą Laborgini, panie mają sylikonowe biusty, ale kiedy coś przeskrobiesz po alkoholu, nagle okazuje się, że jesteś w kraju muzułmańskim. Zatrzymuje cię policja, okazuje się, że piłaś alkohol i nagle wszyscy są w szoku. Tymczasem alkohol jest w Emiratach niemal wszędzie. Trzeba więc bardzo uważać, bo z jednej strony przymyka się oko na ekspatów i ich sprawy, ale jak się coś przeskrobie, to podlega się restrykcyjnym prawom. Głośna była sprawa dziewczyny, która zgłosiła na policji, że została zgwałcona. Dla policjanta, który słuchał jej zeznań, fakt iż piła alkohol z mężczyzną, będąc z nim sam na sam w pokoju hotelowym, był jednoznaczny z tym, że zgodziła się na seks. Jakiś czas temu zaś Polak popadł w konflikt z prawem, bo oddawał mocz na ulicy. Trafił do więzienia, zapłacił karę, a później go deportowano. Zabawa zabawą, trzeba jednak pamiętać, z jakim krajem ma się do czynienia. Sami Emiratczycy od zabawy też nie stronią, a pijaństwo stało się takim problemem, że wprowadzono regułę niesprzedawania alkoholu panom z kandurach. Uznano, że to nie przystoi, by mężczyzna w tradycyjnej szacie upijał się alkoholem przy barze. Z twojej książki wynika, że tamtejsze dziewczyny też nie stronią od zabawy. Oczywiście. Zdarza się na przykład, że wymykają się spod kurateli rodziny i chodzą na randki. Wygląda to na przykład tak, że brat zawozi dziewczynę do college’u, a później ona zamawia taksówkę, jedzie do centrum handlowego w Dubaju, gdzie nikt jej nie zna, i spotyka się z chłopakiem. Po randce wraca na uczelnię, skąd odbiera ją niczego nieświadomy brat. Czy taka dziewczyna dużo w ten sposób ryzykuje? Na pewno, ponieważ to ogromny dyshonor dla jej rodziny. Gorzej jednak, gdyby o takim występku dowiedział się ktoś spoza rodziny. Notowania takiej dziewczyny na rynku matrymonialnym drastycznie polecą w dół. Znam też sytuację, kiedy chłopak podrzucił nad ranem do mojej kliniki dwie nieprzytomne młode dziewczyny. Jedna zmarła z przedawkowania kokainy. Miały pod abajami imprezowe sukienki. Są także kobiety trzymane przez mężów w zupełniej izolacji. Rozmawiałam kiedyś, pracując w przychodni lekarskiej, z eleganckim, wyluzowanym mężczyzną, dobrze mówiącym po angielsku, interesowały go strategie marketingowe. Kiedy nadszedł czas wizyty jego żony, okazało się, że nawet nie pozwolił jej czekać w damskiej poczekalni. Ta kobieta siedziała w samochodzie, on po nią poszedł i musiał ją wprowadzić, ponieważ była tak zakutana, że nie tylko pozbawiono ją wszelkich ludzkich kształtów, ale nic nie widziała i do gabinetu musiała zostać wprowadzona. To totalne ubezwłasnowolnienie, ale na szczęście takie przypadki zdarzają się rzadko. Częściej widzę taki obrazek, jak do centrum handlowego wchodzi równym rządkiem kilka dziewczyn w nikabach, następnie kierują się do łazienki. Tam nikaby idą w górę, dziewczyny rozpuszczają włosy, malują się i robią sobie sesję selfie, które następnie wrzucają do Internetu. One nie są więc takie zahukane, jak by się mogło wydawać, potrafią sobie radzić. archiwum prywatne Piszesz też o tej drugiej stronie Emiratów, czyli całej rzeszy imigrantów, którym nie żyje się już tak bajkowo. Tak, to są ludzie, którzy zbudowali Emiraty. Tam rzadko zdarza się, że w domu nie ma służącej. Jeśli trafi się dobra pani domu, a pan domu nie bije, nie obmacuje, to jest dobrze. Zdarza się, że te dziewczyny są naprawdę zadbane, dobrze ubrane, czasem nawet jedzą z gospodarzami, co jest oznaką okazywanego im szacunku. Niestety jednak bardzo wiele jest przypadków, w których wobec tych gosposi pojawia się przemoc fizyczna. Jak żona jest bita przez męża, to wyżywa się właśnie na gosposi. Zabierane im są paszporty, mają zakaz kontaktowania się z rodziną. Te kobiety nie podlegają żadnym przepisom prawa pracy, dlatego ich los zależy wyłącznie od tego, na jaką trafią rodzinę. Taka dziewczyna nie może uciec, a jeśli to zrobi, złapie ją policja. Pan zapłacił agencji pośrednictwa bardzo dużo pieniędzy, żeby ją sprowadzić i nie pozwoli zerwać kontraktu. One nie mają pieniędzy, często nie znają języka i choćby chciały, nie mają gdzie uciec. Jedyne co mogą zrobić, to zgłosić się do ochronki, ale nie wszystkie spośród nich działają, są dla rządu zbyt problematyczne. Chcę też powiedzieć, że to nie jest tak, że to problem samych Emiratczyków czy w ogóle mieszkańców krajów Zatoki. Prawo, które gosposi nie chroni, zezwala na takie patologie i niegodziwi ludzie to wykorzystują. Skąd najczęściej pochodzą te gosposie? Emiratczycy najbardziej lubią Indonezyjki, bo są bardzo pokorne i są muzułmankami, więc nie ma problemu, by dla swoich gospodarzy gotowały. Jest wiele dziewczyn z Filipin, które mówią po angielsku i mogą uczyć dzieci. One są jednak grupą ryzyka, bo znają angielski i filipińska ambasada bardzo się nimi opiekuje, więc mają nieco więcej praw. Kobiety z Etiopii są zaś cenione za fajny kontakt z dziećmi. To, jak dziewczyna jest przez swoich gospodarzy traktowana, widać już po ubiorze. Jeśli ma workowaty uniform, to znaczy, że każą jej się zakrywać, żeby nie miała żadnych kobiecych kształtów. Są jednak dziewczyny, które chodzą w jeansach i koszulkach, czasem dostają ubranie po swoich gospodyniach. Niekiedy służąca nosi abaję. To oznacza, że jej pani jest tradycyjna, ale dobra i egalitarna, chce, żeby ta dziewczyna tak jak ona cieszyła się szacunkiem muzułmanki. To jednak rzadkość. Kiedy pracowałam w klinice, spotkałam dziewczynę, która miała strasznie zagrzybione dłonie. Okazało się, że jej pani nie lubi, kiedy używa pralki, więc musi wszystko prać ręcznie. Dałam jej antybiotyki i rękawiczki gumowe do pracy, ale ona od razu stwierdziła, że pani nie pozwoli jej prać w tych rękawiczkach. Oni czasami naprawdę traktują te służące jak swoją własność. Czy w innych sektorach też to widać? Oczywiście, tam nie ma równouprawnienia i każdy, kto nie jest Emiratczykiem, jest traktowany gorzej, nikt się z tym specjalnie nie kryje. Europejczyk będzie zarabiał trzy razy mniej, niż Emiratczyk i to jest standardem. To nie jest kraj demokratyczny. Warstwy społeczne tam się rzadko mieszają. Taki budowlaniec nigdy nie porozmawia z Emiratczykiem. Żeby nie mieszać się z Indusami, ludzie z bogatszych krajów płacą np. więcej, żeby w metrze wsiąść do przedziału vipowskiego. Trochę to rozumiem, bo zdarzają się przypadki molestowania. Ja sama spotkałam się z tym, że Pakistańczyk w przejściu podziemnym w biały dzień złapał mnie za pośladki. Takie rzeczy się dzieją, bo oni sprowadzają ludzi prosto z chatki z glinianą podłogą. Zdarza się, że biorą pracowników prosto z bangladeskich więzień. Boli mnie, kiedy widzę autobusy budowlańców, które nie mają klimatyzacji i ci ludzie, żeby się nie podusić, otwierają okna i wystawiają przez nie głowy. Wiem jednak, że nie mogę im pomóc, okazując jakąkolwiek sympatię, bo to może skończyć się nawet gwałtem. Jedyne wyjście to wspieranie pomagającej im organizacji. Kontrast miedzy bogactwem Emiratczyków a biedą pracujących tam imigrantów jest bardzo rażący. O tym się jednak tam nie mówi. Ty zdecydowałaś się opowiedzieć o tym w swojej książce. Czy to z jej powodu po 5 latach musiałaś wyjechać z Emiratów? Tak, ponieważ tam można pójść do więzienia za wpis na Facebooku. Za krytykowanie kraju są paragrafy, więc ja absolutnie nie mogę się tam pokazać. Ciężko ci było podjąć taką decyzję? Bardzo, ale nieuczciwe byłoby z mojej strony, gdybym napisała tylko o dobrych stronach i pominęła na przykład sytuację dziewczyn pracujących jako gosposie. Napisałam więc prawdę i mogłyby mnie spotkać za to różne konsekwencje, łącznie z takimi, że kolejną napisałabym o zakładach penitencjarnych w Emiratach. Przestraszyłam się nie na żarty, bo tam wystarczy jeden telefon. Decyzję o książce podjęłaś będąc tam? Tak i bardzo płakałam, że będę musiała ten bajkowy świat opuścić. Niestety taka była cena i ja wiedziałam, że będę musiała ją zapłacić. Media Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję
Iks11bw.
  • yx8se08gd3.pages.dev/57
  • yx8se08gd3.pages.dev/51
  • yx8se08gd3.pages.dev/9
  • yx8se08gd3.pages.dev/85
  • yx8se08gd3.pages.dev/40
  • yx8se08gd3.pages.dev/4
  • yx8se08gd3.pages.dev/99
  • yx8se08gd3.pages.dev/3
  • dlaczego arabowie lubia polki